W swojej lidze nie będziemy musieli obawiać się nikogo

2017-08-01 07:31:40(ost. akt: 2017-08-01 07:33:58)
Cezary Kuciński - trener Wałpuszy 07 Jesionowiec

Cezary Kuciński - trener Wałpuszy 07 Jesionowiec

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

— W nadchodzącym sezonie kibice mogą spodziewać się jeszcze mocniejszej, grającej bardzo ofensywnie drużyny — przekonuje Cezary Kuciński, trener b-klasowej Wałpuszy 07 Jesionowiec. Z cenionym szkoleniowcem rozmawiamy m.in. o "rodzinnym" fenomenie jego zespołu i obecnej sytuacji kadrowej, czyli wielkich powrotach i osłabieniach.
— Wałpusza zakończyła sezon na 5. miejscu. Dobry wynik czy liczyliście na więcej?
— Prawdę mówiąc, po tym całym naprawdę dobrym i solidnym sezonie, 5. miejsce pozostawia spory niedosyt. Odnieśliśmy wiele cennych zwycięstw, które rozbudziły nasze nadzieje. Liczyliśmy na więcej. Tak naprawdę zadecydowały o tym dwa, trzy słabsze mecze. Zabrakło nam chyba nieco koncentracji w kluczowych momentach sezonu. Do tego doszła najzwyklejsza gorsza dyspozycja danego dnia i... czołówka odjechała. Z drugiej strony cieszę się jednak, bo w rozgrywkach 2016/2017 zaprezentowaliśmy się lepiej niż rok wcześniej. Skład był mocny i - co najważniejsze na tym szczeblu rozgrywek - stabilny. Dla mnie, jako trenera, właśnie to było sprawą priorytetową i właśnie to udało się osiągnąć.

— Sprawy kadrowe można więc zaliczyć na plus. To z drugiej strony: co najbardziej kulało?
— Prawdę mówiąc... od strony sportowej nie mam się do czego przyczepić, a przynajmniej nie byłyby to jakiekolwiek naprawdę istotne kwestie. No bo, tak szczerze, oprócz 5. miejsca... na co tu narzekać? Klub się rozwija, choć dość powoli. Dochodzą do nas nowi zawodnicy, coraz więcej spraw udaje się poukładać. Jestem dobrej myśli.

— Jednym z najjaśniejszych punktów sezonu było - w mojej ocenie - wiosenne zwycięstwo nad Zrywem. Jak wspominacie ten mecz? Tak szczerze: to Wy zagraliście tak świetnie czy liderzy tak kiepsko?
— To pytanie na które chyba nie sposób udzielić dobrej odpowiedzi (śmiech). Na pewno nie chciałbym oceniać bezpośrednio formy chłopaków z Jedwabna, to od tego są oni sami oraz ich kibice, którzy byli na meczu. Z naszej strony wyglądało to jednak tak, że już od pierwszego gwizdka postanowiliśmy zagrać wysoko, by spróbować ograniczyć ofensywne zapędy świetnie spisującego się w większości sezonu rywala. I okazało się, że plan zadziałał. Udało nam się "wymusić" błędy w ich linii defensywnej, po której strzeliliśmy bramki. Prowadzenie przyjęliśmy dość chłodno, dzięki czemu udało na się zachować czujność w obronie. A łatwo nie było, bo gdy Zryw atakował, to wydawało się, że z każdej jego akcji może paść bramka.

— Kilka piłek powinno z pewnością wylądować w waszej siatce. Dopisało szczęście?
— Czasem jest ono nieocenione, ale raczej nie tym razem. Tamtego dnia (27 maja - przyp. red.) Wałpusza wyraźnie zapracowała na zwycięstwo na boisku. Nie było w tym ani krzty przypadku. By być jednak fair w stosunku do rywali: należy nadmienić, że w meczu z nami nie dysponowali optymalnym składem.

— Jesienią, gdy przegraliście z nimi 5:3, też wypadło wam wcześniej ze składu kilka osób.
— Tak, to był jeden z niewielu przypadków w czasie wielomiesięcznych rozgrywek, gdy mieliśmy problemy ze składem. Taki wyjątek potwierdzający regułę, że ekipa Wałpuszy ma się dobrze.

— Być może odnoszę mylne wrażenie, ale... Nie wiem czy podchodzicie faktycznie do Wałpuszy jak do drużyny w tradycyjnym sensie. Momentami wydaje mi się, że wasz klub to bardziej "rodzina" niż zespół.
— I jest w tym sporo racji. Chłopaki lubią ze sobą spędzać czas, a wraz z nimi często i ich rodziny. To wszystko scala drużynę, dzięki czemu jest nie tylko mocniejsza "prywatnie", ale i na boisku. Jakieś wspólne grille, ogniska, wyjazdy, oglądanie meczy czy "klubowe" bramy weselne to norma.

— Pierwszorzędną sprawą są wyniki czy właśnie "rodzinna" atmosfera?
— Przy jakimkolwiek budowaniu drużyny zawsze kluczowym dla mnie jest właśnie zdrowa atmosfera. Jest ona jednak drogą, a nie celem samym w sobie. To co jest poza boiskiem jest oczywiście niesamowicie ważne i świetnie, że chłopaki się potrafią tak zintegrować. Fundamentem w tym wszystkim jest jednak to, by umieć przenieść ją również bezpośrednio na boisko. Tak, by grając na nim akceptowali wspólnie swoją własną grę. Błędy, zwłaszcza na tym poziomie rozgrywek, oczywiście się zdarzają. I wiele drużyn, które mają niezdrową sytuację w szatni, w takich momentach się sypie, bo jeden zaczyna obwiniać drugiego. U nas z reguły się w takich "napiętych" chwilach wspieramy. A dzięki temu mamy również i lepsze wyniki.

— Jakiej Wałpuszy kibice mogą spodziewać się w takim razie w przyszłym sezonie?

— Najkrócej rzecz ujmując: jeszcze mocniejszej, grającej bardzo ofensywnie. Postaramy się, by za tym wszystkim poszła i skuteczność. Na naszych meczach nie będzie wiało nudą.

— Słowa słowami, chęci chęciami. Kto będzie strzelał dla Wałpuszy? Szykują się wzmocnienia?
— Tak, właśnie w tym rzecz. Jedną z kwestii, które mnie bardzo cieszą, jest powrót z zagranicy Daniela Gołaszewskiego. To typowy ofensywny zawodnik. Jeśli tylko wróci do swej dawnej dyspozycji... Bramkarze rywali nie będą mieli lekko. A jeśli dodać do tego Krystiana Lisiewicza, który powoli wraca po długiej rehabilitacji związanej z kontuzją kolana, to powiem krótko: z przodu będzie ogień.

— Czy poza nimi ktoś jeszcze zasili wasze szeregi?
— Jeszcze za szybko, by mówić o niektórych rzeczach. Na tę chwilę mogę jednak powiedzieć, że do Wałpuszy zdecydowali się dołączyć dwaj zawodnicy występujący wcześniej w GKS Szczytno, czyli bracia Mateusz i Bartosz Borowscy. Obydwaj nie raz dali się nam we znaki, stawiając nam twardy opór na boisku. Pierwszy z nich wpakował nam kilka naprawdę ładnych bramek. Czekałem na tych zawodników już od dawna i cieszę się, że będą teraz występowali w naszych barwach.

— W jaki sposób doprowadziliście do tego "powiatowego transferu"?
— Myślę, że głównym czynnikiem były liczne namowy ze strony naszych chłopaków. Znają się z nimi świetnie już od dawna, a teraz postanowili grać nie przeciw sobie, a do jednej bramki.

— Pogadaliśmy o wzmocnieniach. Czas ostudzić entuzjazm. Kogo zabraknie?
Zaskoczę cię, bo - choć wciąż jeszcze nieco czasu do startu sezonu 2017/2018 - to na chwilę obecną nikt nie sygnalizował odejścia. Jedynym, którego może zabraknąć, będzie Konrad Kardaś...

— ...solidne osłabienie. W ostatnich miesiącach był głównym dyrygentem waszego ataku.
— Dokładnie. Jego nieobecność będzie na pewno widoczna, lecz - przy wspomnianych wcześniej wzmocnieniach w ataku - mam nadzieję, że nie będzie aż tak odczuwalna. W każdym razie: jeśli wyjazd dojdzie do skutku, to będzie nam go na pewno bardzo brakowało w szeregach Wałpuszy. Rozumiem jednak i szanuję decyzję, która najprawdopodobniej stanie się faktem. I choć życzę mu wszystkiego najlepszego za granicą... to koszulka Wałpuszy będzie cały czas czekała na jego powrót. To nie tylko dobry piłkarz, ale i - prywatnie - świetny facet.

— Kiedy wznawiacie treningi? Wiecie już z kim rozegracie mecze kontrolne?
— Do treningów wracamy 1 sierpnia. Zagramy łącznie trzy sparingi. Najpierw dwa z grupy mazowieckiej: 5 sierpnia będzie to Orzyc Chorzele (liga okręgowa), a 12 sierpnia Kurpik Kadzidło (klasa A). Zagramy też z juniorami Omulwi Wielbark (seniorzy żółto-czarnych niedawno spadli z IV ligi).

— Ambitnie. Rywale z wyższych lig.
— Tak, to powinno nam pokazać w jakim miejscu znajdujemy się z formą. Ponadto 6 sierpnia pojedziemy do Wielbarka, by wziąć udział w turnieju Omulwi o Puchar Wójta. Na brak chętnych do gry na pewno nie będziemy narzekali.

— Wiadomo, że każdy celuje w 1. miejsce. Jednak tak szczerze: które miejsce w przyszłym sezonie uznacie za sukces?
— Każde, które będzie premiowane awansem. Wierzę, że uda nam się przebić do klasy A.

— Kto - w Waszej ocenie - będzie najtrudniejszym rywalem w stawce?
— Trudno w tej chwili mi to ocenić, bo nie śledzę wewnętrznych działań w poszczególnych klubach. Część przeciwników się wzmocni, a szeregi niektórych ulegną osłabieniu. Składy klarują się właśnie teraz. Obojętnie więc z kim będziemy grali, za każdym razem będziemy musieli dawać z siebie wszystko już od pierwszej minuty. Przy zgranej, stosunkowo doświadczonej i mocnej ekipie, którą obecnie dysponujemy (przy całym szacunku do każdego z rywali), Wałpusza w tym sezonie nie będzie musiała obawiać się nikogo.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5