Gorszy sezon nie przekreśla dekady dobrej gry

2017-02-11 13:18:33(ost. akt: 2017-02-11 13:21:30)
Ekipa Omulwi odebrała Śniardwom status niepokonanych na własnej murawie

Ekipa Omulwi odebrała Śniardwom status niepokonanych na własnej murawie

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

– Obecne miejsce w tabeli trudno traktować jako sukces, ale nie jest to też powód, by się załamywać - mówi Mariusz Korczakowski, trener Omulwi Wielbark. Ceniony szkoleniowiec opowiada o problemach drużyny oraz ocenia decyzję o "niespodziewanej" kontynuacji gry zespołu w IV lidze.
– Dziękuję, że znalazł Pan chwilę. Wszyscy rozmawiają chętnie o sukcesach, lecz nie każdy ma odwagę rozmawiać, gdy idzie gorzej.
– Nie sądzę, że ktokolwiek z Omulwi ma powody do tego, by się chować. Nie ma w końcu takiego zawodnika czy trenera, który wygrywa wszystkie mecze. Wzloty i upadki to część sportu, dlatego też futbol jest tak popularny. Ostatnio mamy problemy, to oczywiste, ale staramy się coś na nie zaradzić. Jeden gorszy sezon nie sprawi, że ostatnie piękne 10 lat piłki nożnej w Wielbarku trzeba przekreślać.

– Wszystko wiąże się z IV ligą. Mieliście jednak taki komfort, że kilka dni przed startem sezonu mogliście wybierać między utrzymaniem a grą w "okręgówce".
– To była kwestia ledwie kilku dni. A właściwie nawet kilku godzin. Pamiętam, że szykowaliśmy się do sobotniego wyjazdu, by w klasie okręgowej grać z Czarnymi Olecko. W poniedziałek, ok. godziny 14, działacze Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej zadzwonili do naszego prezesa z propozycją: Start Działdowo się wycofał, zrobiło się miejsce, a następne w kolejce Śniardwy nie zdecydowały się grać w IV lidze... Później byliśmy my. Po szybkiej rozmowie z zawodnikami podjęliśmy decyzję, że chcemy spróbować. We wtorek, ok. godziny 13, przyszedł e-mail, że gramy w IV lidze.

– Wiem nieoficjalnie, że byli wśród Was i przeciwnicy, i zwolennicy tej decyzji. Tak szczerze: po której ze stron Pan był?
– Od początku byłem za tym, by grać w IV lidze. Argumentowałem, że cokolwiek by się nie stało, będziemy mieli - w najgorszym przypadku - zapewnione miejsce w klasie okręgowej w następnym sezonie. Wydaje mi się zresztą, że chłopaki więcej nauczą się grając na wyższym poziomie. Jeśli była możliwość, to trzeba było podjąć rękawicę.

– W tym sezonie porażka goni jednak porażkę. Zapytam wprost: było warto?
– Myślę, że tak, choć pewnie wielu ma na ten temat inne zdanie. Wielu ludzi patrzy jednak na Wielbark jak na jakąś kopalnię złota, wytwórnię pieniędzy. Fakty są jednak takie, jakie są. Nie ma takiego klubu na piłkarskiej mapie Warmii i Mazur, który prosperowałby na tym poziomie w mieście o ledwie 2 tysiącach mieszkańców. Cała nasza gmina, jeśli dobrze pamiętam, liczy 5 i pół tysiąca. To niewielka część tego, czym dysponują inni. Rezultat starań naszych wielbarskich działaczy to dla mnie małe mistrzostwo świata. Wspomniane Działdowo - ponad 25 tysięcy mieszkańców. Ostrołęka - też dużo więcej. Ich kluby nie grają w IV lidze, a mała gmina Wielbark wystawia dodatkowo jeszcze kolejną drużynę w klasie B.

– W 16 spotkaniach wygraliście jednak zaledwie 2-krotnie. Przedostatnie miejsce w tabeli. Trudno uznać to za sukces.
– Oczywiście nie patrzymy na to jak na sukces. Jednak się też i nie załamujemy. Nasi zawodnicy grają z pasji. Praktycznie za darmo, bo nie liczę zwrotów za dojazdy, jakiś obiad czy buty. Po reorganizacji lig poziom mocno wzrósł. Do tego czasu, przez całe 5 lat, graliśmy na naprawdę dobrym poziomie.

– Jeśli drużyna osiąga sukcesy, to lista zasłużonych jest długa. Jeśli są porażki - winą obarcza się najczęściej wyłącznie trenera. Zdarzały się jakieś słowa krytyki pod Pana adresem?
– Krytyka była już 10 lat temu, gdy obejmowałem funkcję trenera. Mówili: "Z tym klubem nie da się nic zrobić". Graliśmy wtedy w A-klasie. Momentalnie awansowaliśmy do "okręgówki". Wtedy znów pojawiały się głosy: "Po co ten awans? Będziemy ciągle przegrywali". A po 3 latach solidnych występów przeskoczyliśmy do IV ligi. Tam ponownie: "Wcześniej się poszczęściło, wyżej będzie tylko wstyd". Gramy tam już blisko 5 lat, wstydu nie przynosiliśmy. Zdążyłem się więc uodpornić na głosy "życzliwych".

– A jak na ostatnie wyniki reagują władze klubu?
– To bardzo ambitni ludzie, lecz także i potrafiący realnie patrzeć na te wszystkie kwestie. Wiedzą najlepiej jakie mamy problemy, więc nie oczekują, że zaczniemy grać za chwilę w Ekstraklasie. Tak jak zawsze, tak i teraz jestem naturalnie do ich dyspozycji. Nie usłyszałem z ich ust jednak złego słowa. Wręcz przeciwnie.

– Jest Pan najdłużej zasiadającym na jednej ławce trenerem w całym regionie. Czyżby szykował się kontrakt na kolejne 10 lat?
– (śmiech) Nie, oczywiście, że nie. Na początku sezonu zgodziłem się prowadzić zespół do końca 2016 roku. Szukaliśmy zastępcy, lecz nie ma chętnych do trenowania. A może inaczej: chętni są, ale nie w takiej kwocie. Do końca sezonu więc będę występował dalej jako trener. Cokolwiek się stanie, nie zamierzam się jednak odsuwać się od Omulwi. Może postaram się wejść do zarządu, może spróbuję występować bardziej jako działacz-sponsor. Czas pokaże. Na pewno jednak będę chciał pomagać klubowi. Oddałem mu tyle lat, chciałbym oddać i kolejne.

– Od dłuższego czasu widzę pewną zależność. Gdy jesteście skazywani na porażkę - potraficie wygrywać z murowanymi faworytami, jak np. rok temu ze Stomilem. Mecz z ostatnim w tabeli Warmiakiem Łuktą zakończył się natomiast katastrofą 4:1. Jak to się dzieje?
– Największy problem jest po prostu z... graniem w sobotę. Większość zawodników wtedy pracuje, więc trudno się zebrać ok 10-11, by jechać na mecz np. do Łukty na 14.00. Bywa, że są problemy z samym zebraniem odpowiedniej liczby piłkarzy do gry.

– W Łukcie w soboty też pracują.
– Pewnie. Tyle, że na miejscu dużo łatwiej się zorganizować. Dlatego w Wielbarku gramy niemal wyłącznie w niedzielę. Nie zawsze jesteśmy jednak gospodarzami, a to właśnie gospodarze określają dokładny termin spotkania. Goście muszą się dostosować. Tak też robimy.

– Nie jest trochę tak, że częste porażki zgasiły w zawodnikach nieco ducha walki? Bez motywacji trudno dać z siebie wszystko. Bez tego natomiast - trudno o zwycięstwo. Kółko się zamyka.
– Coś w tym oczywiście jest, porażki zostają w głowach. Zwłaszcza gdy przegrywa się wysoko np. 2-3 mecze z rzędu. Taka jest jednak moja rola, by chłopaków z tego "dołka" wyciągać i mobilizować na tyle, by w następnym spotkaniu zagrali najlepiej jak to tylko możliwe.

– Zwycięstwa sprawiają, że do danej drużyny ciągną młodzi. Przy porażkach bywa z reguły odwrotnie. Jak prezentują się młodzieżowe szeregi Omulwi?
– Tutaj odnotowujemy akurat wyraźną poprawę. Mamy obecnie 2 trenerów grup młodzieżowych i śmiem twierdzić, że są to bardzo solidni fachowcy. Nie tylko znają się na tym co robią, ale i mają do tego konkretne uprawnienia.

– Są już jacyś kandydaci do gry w seniorach?
– Tak. Zresztą bez względu na to, jaki wynik osiągniemy wiosną, chcemy by zdecydowana większość szeregów Omulwi składała się z graczy Wielbarka i okolic.

– Czyli nie ma co liczyć na wzmocnienia z zewnątrz?
– Nie do końca. Bierzemy takich, którzy - po prostu - chcą przyjść i grać... ale na warunkach, jakie mamy. Fundusze mamy okrojone, jesteśmy w stanie zapewnić tylko podstawowe rzeczy. Nie chodzi więc o grę zarobkową, a możliwość treningu i gry z pasji, choć na stosunkowo wysokim poziomie. Oczywiście moglibyśmy zapłacić paru zawodnikom, ściągnąć 3-4 bardziej znane twarze. Byłoby to jednak bardzo nie fair wobec tych wszystkich chłopaków, którzy wkładali latami w drużynę całe serce - nie chcąc praktycznie nic w zamian. Co miałbym im powiedzieć? "Dzięki za grę przez tyle lat, graj dalej, ale płacić będziemy jednak komuś z zewnątrz". Nie. To nie wchodzi w grę.

– Zatem i z drugiej strony: kogo nie zobaczymy już wiosną w Omulwi?
– Nie chciałbym pieczętować tego za pomocą mediów. Będą to jednak duże ubytki. Myślę, że pożegnamy się z 4 solidnymi seniorami. Powody są różne: szkoła, praca...

– 14 stycznia wznowiliście treningi. Na czym się skupiacie?
– Podstawowa kwestia to motoryka. Na tej płaszczyźnie odstawaliśmy mocno od reszty stawki. Jak nadrobimy zaległości w tej dziedzinie, to weźmiemy się za taktykę i stałe fragmenty gry.

– Za wami pierwszy sparing z Korszami. Z kim jeszcze zobaczymy was w najbliższym czasie?
– Mieliśmy grać ze Startem Nidzica, ale rozchorowali im się zawodnicy i przyszło odwołać mecz. Zagramy natomiast z Iskrą Krasne, Błękitnymi Pasym, Startem Kozłowo i Janowcem Kościelnym. Zaplanowany był również sparing z Warmią Olsztyn, ale otrzymaliśmy komunikat od władz związku, że w naszym przypadku przerwa zimowa trwa tydzień dłużej. Wiąże się to z tym, że ostatnie spotkanie jesienią się nie odbyło z powodu złych warunków atmosferycznych. O pierwsze punkty zawalczymy więc już 18 marca. Mam nadzieję, że w dalszej części sezonu nie zawiedziemy, tak jak i pozostałe zespoły z powiatu szczycieńskiego, za które w Wielbarku mocno trzymamy kciuki.

Rozmawiał: Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5