Futbol wymaga cierpliwości

2016-08-08 14:51:46(ost. akt: 2016-08-08 14:58:58)

Autor zdjęcia: Fot. Omulew.org

Po czteroletniej obecności w IV lidze, Omulew Wielbark - za sprawą braku "tylko i aż" 5 punktów - ostatecznie spada do ligi okręgowej. Jak żółto-czarni odnajdą się na niższym szczeblu rozgrywek? Czy problemy kadrowe, będące do niedawna zmorą wielbarczan, będą dalej rzutować na wyniki? Kulisy przygotowań Omulwi do nowego sezonu - w rozmowie z Kamilem Kierzkowskim - odsłania trener Mariusz Korczakowski.
— Od utrzymania dzieliły Was zaledwie dwa miejsca w tabeli. Jak duży czuliście niedosyt?
— Jakiś na pewno jest, lecz nie aż tak wielki. Każdy zdaje sobie miejsce z tego, w jakim miejscu jest obecnie drużyna i z jakimi problemami się borykamy. Na dobrą sprawę przegraliśmy utrzymanie przez porażki z drużynami, które były w tabeli daleko za nami. Dobre Miasto, Pisa Barczewo... powinniśmy to wygrać. Na spadek złożyło się wiele czynników, większość związana z finansami i wąską kadrą, które przekładały się m.in. właśnie na słabą grę na wyjazdach...

—...z tego co wiem, to bywały nawet sytuacje, w których trudno było w ogóle skompletować skład, który wsiadłby w autobus i wyruszył walczyć o punkty.
— Tak, przyznaję to niechętnie, ale nie ma co tego ukrywać. Tak było. Tym bardziej żałuję, bo potencjał w naszej drużynie był i jest. Przy normalnym, rzetelnym podejściu, wysokiej frekwencji na treningach - spokojnie moglibyśmy zająć przynajmniej takie miejsce, które gwarantowałoby utrzymanie w IV lidze. A pewnie i nawet nieco wyżej.

— Tak się jednak nie stało. Spadek wiąże się często z poważnymi zmianami kadrowymi wśród piłkarzy. Kogo od przyszłego sezonu nie zobaczymy w barwach Omulwi?

— Fakt, szykują się spore zmiany. Nie zobaczymy m.in. Daniela Włodkowskiego, który - z tego co wiem - dostał propozycje z Pasymia. Pojawiała się chyba nawet opcja, by wystąpił w roli trenera Zrywu Jedwabno. Przerwę zgłosili mi też np. Kuba i Adrian Opalach, którzy - niestety - wyjeżdżają w sierpniu pracować do Holandii. Jest jeszcze kilka niewiadomych, ale wszystko okaże się dopiero niebawem. Duża część tej ekipy, która stanowiła naszą główną siłę w IV lidze, zgłosiła jednak swoją gotowość do gry.

— To z drugiej strony - kto dołącza do klubu?
— Prowadzimy rozmowy, ale nie chcę jeszcze nic zdradzać, bo wszystko jest w trakcie realizacji. Mogłoby się zdarzyć, że wymieniłbym kogoś, kto na ostatniej prostej wybrałby jakąś inną ofertę. Na pewno jednak pojawi się kilka ciekawych nazwisk z niższych szczebli niż IV liga, a całość wzmocni grupa solidnych juniorów z Wielbarka. Tym razem problemów z zebraniem składu już nie będzie. Będziemy musieli na pewno popracować nad jakością gry, ale - jeśli tylko wszyscy przyłożą się solidnie do treningów - sytuacja będzie naprawdę ciekawa.

— Spadek to nie tylko roszady wśród piłkarzy, ale często i w kadrze szkoleniowej. Z tego jednak co wiem, to władze klubu wydają się mieć do Pana wciąż pełne zaufanie...
— Prawdę mówiąc, to ja sam chciałem odpocząć trochę od piłki. Być może wejść do zarządu, przekazać trenowanie komuś innemu. Nikt jednak chyba nie miał odwagi się tego podjąć lub... po prostu nie chciał. Zatem - choć miałem propozycje i z innych klubów - pozostałem w Omulwi i zrobię wszystko, by nasza drużyna odnosiła sukcesy.

— Jeśli dobrze liczę, to jest Pan już trenerem żółto-czarnych... 10 lat?
— Tak. Jestem najdłużej pracującym trenerem w województwie warmińsko-mazurskim. Jeśli dobrze pamiętam, to tylko Czesław Żukowski z Huraganu mógłby poszczycić się dłuższym stażem, przy czym miał po drodze rok przerwy. U mnie żadnych przestojów nie było.

— Jak wspomina Pan dokonania Omulwi przez pryzmat dekady?
— Na pewno mile. Pamiętam, że dołączyłem zimą. Byliśmy wówczas w A-klasie, w środku tabeli. Pograliśmy wiosnę, a w kolejnym sezonie z marszu wywalczyliśmy awans do okręgówki. Po czterech latach - kolejny awans, tym razem do IV ligi. Kolejne cztery sezony na tym szczeblu... no i w tym roku zaliczyliśmy jednak spadek.

— Naturalnie życzę, by Omulew wróciła do IV ligi znacznie szybciej, niż po 4 latach. Z drugiej strony: niektóre drużyny - choć nieoficjalnie - są zadowolone ze spadku. Twierdzą, że zwyczajnie nie było ich stać finansowo na grę w IV czy III lidze. Jak pod tym względem wygląda kondycja Omulwi?
— Budżet, którym dysponowaliśmy do tej pory, nie był z pewnością budżetem na IV ligę. To, co było robione do tej pory pod względem piłkarskim i organizacyjnym, to naprawdę małe mistrzostwo świata. Z tego co wiem, to poza drużyną z Janowca Kościelnego - wszystkie dysponowały budżetem ponad 100 tys. zł. My mieliśmy mniej, a jednak dawaliśmy radę. Myślę, że do przyzwoitej gry na tym poziomie niezbędne byłoby ok. 120-130 tys. Wówczas moglibyśmy naprawdę powalczyć o najwyższe cele.

— Po spadku do okręgówki kasę klubu czeka dieta odchudzająca?
— Będziemy dążyć do tego, by budżet został na obecnym poziomie. Jednym z wymogów gry w IV lidze była konieczność prowadzenia 3 grup młodzieżowych. To się sprawdza i chcielibyśmy - nawet po spadku - je utrzymać. Przy takim budżecie jest to w pełni realne, a być może uda nam się utworzyć jeszcze 4. grupę. Byłaby to świetna wiadomość dla przyszłości piłki w Wielbarku. Jeśli jednak budżet zostanie ukrócony, to zwyczajnie nie podołamy. W najlepszym wypadku pozostaniemy na trzech obecnych, choć bardziej prawdopodobna byłaby konieczność zrezygnowania z którejś z nich. Robimy wszystko, by walczyć o dobro naszej piłki, a i burmistrz jest dla nas bardzo przychylny. Jeśli tylko i sponsorzy zobaczą, że wszystko idzie w dobrym kierunku, że warto dać temu szansę... Byłoby świetnie.

— W minionym sezonie przegrywaliście z zespołami z końca tabeli, a murowanych faworytów... ogrywaliście niemal do jednej bramki. W tym roku jednak to Wy jesteście jednymi z głównych pretendentów do pozycji lidera...
— Łatwo na pewno nie będzie. Podobnie jak my wcześniej, tak i teraz większość drużyn będzie się szczególnie mobilizować w walce z faworytami. Wtedy była to nasza broń, teraz będzie to broń rywali. Postaramy się jednak, by ta zależność tym razem się nie sprawdziła. Na pewno będziemy walczyli do końca.

— Przyglądał się Pan układowi sił w tabeli? Derby za derbami. To, że okręgówka przypomina coraz bardziej "ligę powiatu szczycieńskiego" jest dla Was korzystne, czy wręcz przeciwnie?
— Liga powinna nieść emocje, a mecze derbowe dają ich więcej niż inne spotkania. Byłoby to więc korzystne -zwłaszcza w sytuacji, gdy liczy się każdą złotówkę. Krótsze dojazdy to odciążenie finansowe, za darmo w końcu nikt nie jeździ. Trzeba jednak zaznaczyć, że terminarz zostanie oficjalnie zatwierdzony dopiero w najbliższych dniach. Może się jeszcze okazać, że Omulew zostanie "przerzucona" jeszcze do innej grupy okręgówki. Wtedy na derby szans już nie będzie.

— Tak szczerze: patrząc na obecny kształt Omulwi... jest w Panu więcej z optymisty czy pesymisty?
— Myślę, że raczej to pierwsze. Trzeba wierzyć w siebie i w zawodników. Jeśli byśmy nie wierzyli w swoją pracę, to od razu można się pakować, bo nic się nie osiągnie. W piłce nożnej, wbrew pozorom, również trzeba potrafić wykazać się cierpliwością. Bez niej nie ma sukcesów.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5